9 kwietnia 2014

Eight

                Wpatrywałam się w niego już od dobrych dziesięciu minut. Obserwowałam, jak miarowo oddycha, a klatka piersiowa unosi się spokojnie w górę i w dół. Włosy znajdowały się w totalnym nieładzie. Co chwila mruczał coś przez sen. Ani razu jednak nie padło moje imię. Nie, nie byłam zawiedziona. Wzięłam to jako dobry znak. Nie występowałam w jego sennych koszmarach.
                Niall Horan był dla mnie idealnym chłopakiem. W prawdzie przez większość naszego związku znajdowaliśmy się w rozjazdach. On koncertował, ja odwiedzałam rodziców lub przesiadywałam długie godziny na uczelni. Mimo to nasza miłość miała szansę przetrwać. Oczywiście pojawiały się drobne sceny zazdrości. Niall nie przepadał, kiedy przebywałam w towarzystwie Harry’ego. Ja natomiast widziałam w każdej fance jego potencjalną kochankę. Wiele z nich było ładniejszych, słodszych, bardziej uroczych, a jednak wybrał mnie. Gdyby nie ten cholerny wypadek… Jak to się mogło stać? Pamiętał wszystko, za wyjątkiem mojej osoby. Hazel Prescott dla niego nie istniała. Nasze wspólne wspomnienia? Nie było ich. Nie pamiętał w jaki sposób się poznaliśmy, ani gdzie spędziliśmy moje urodziny. Zapomniał o wspólnych planach wyjazdu do Paryża. Mieliśmy już nawet zarezerwowane bilety.
                Przeciągnęłam się, wstając z łóżka. Dzień zapowiadał się wyjątkowo upalnie. Podeszłam do okna, obserwując dzieci sąsiadów bawiące się z psem w ogrodzie. Kiedyś chciałam nosić dziecko Nialla. Teraz już nic nie było pewne.  Obiecał, że się postara, ale nie chciałam go zmuszać do miłości. To nie miało sensu. Nie mogłam być samolubna. Nigdy nie byłam. Wyobrażałam sobie, iż za pięć lat kupimy wspólny dom, będziemy mieć dwa labradory. Okna sypialni wychodziłyby na jakieś jezioro albo nawet morze.
                Otrząsnęłam się z zamyślenia. Od kiedy Niall wrócił do domu, poczułam się nieco lepiej. Wrócił dawny zapał do życia. Zerknęłam na zegar. Dochodziła godzina dziesiąta, więc z całą pewnością pozostali mieszkańcy smacznie spali w swoich łóżkach. Liam z Lou wybrali się wieczorem do jakiegoś klubu i wrócili o trzeciej, nieźle przy tym hałasując. Moja siostra wymknęła się z Malikiem. Myślała, że się nie dowiem? Harry jest moim zbyt dobrym przyjacielem. Można mu powiedzieć, by siedział cicho, ale koniec końców i tak nie wytrzyma. Nie chciałam prawić morałów Skylar. Była już prawie dorosła, więc mogła robić co chciała. Do tego przyjechała tutaj na wymarzone wakacje ze swoim ulubionym zespołem. Jeśli nie będzie to wakacyjna miłość – tym lepiej. Zayn zdecydowanie zasługiwał na tą lepszą z sióstr Prescott.
                Schodząc do kuchni o mały włos nie spadłam ze schodów, potykając się o spodnie jednego z chłopaków. Chyba nie chciałam wiedzieć w jakim właściwie stanie dotarli do domu. Upewniając się, iż nie czyha na mnie więcej niespodzianek, dotarłam do miejsca docelowego. Z lodówki wyciągnęłam karton mleka, z szafki mąkę. Nie ma nic lepszego na śniadanie, jak naleśniki ze śmietaną i serem białym.
- Czuję jedzenie – zawołała radośnie Skylar, wieszając się na moim ramieniu oraz całując mój policzek. – Siostra, ty znów gotujesz.
- Wreszcie trzeba. Możesz obudzić resztę. Za dziesięć minut śniadanie gotowe.
                Chłopakom nie potrzeba aż tyle czasu by zjawić się na dole, kiedy w grę wchodzi jedzenie. Jedynie Liam odmówił. Najwyraźniej jego przygoda w nocnym klubie skończyła się gorzej niż Tomlinsona, który rzucił się na pierwszy naleśnik. Grunt, że chociaż jemu apetyt dopisywał. Skylar dziobała jednego, Zayn natomiast zjadł połowę i twierdził, że jest najedzony. Tylko Horan niczym się nie przejmował. Pałaszował tak, że mu się uszy trzęsły. Miły widok, trzeba przyznać.
- Jedziemy dzisiaj wreszcie na V festiwal? – Zapytał Lou, bawiąc się telefonem. Najwidoczniej Calder już się mocno niecierpliwiła. Nie ma ponoć nic lepszego od kilku dni fantastycznej muzyki na festiwalu. Cały zespół miał wynajęty luksusowy namiot, w którym mieliśmy spędzić najbliższe dni.
- Jestem za – oznajmił Zayn, patrząc znacząco na Skylar, która najwidoczniej również nie miała nic przeciwko. – Musimy wreszcie wyjść z tego domu.
- Wychodzicie z niego codziennie – zauważyłam, polewając naleśnik żurawinowym sosem. – Ale jeśli nie odwiedzicie V festiwalu to pewnie manager się na was zdenerwuje.
- Dobrze powiedziane. Polać jej – Louis uniósł w górę szklankę z wodą, w której rozpuszczona została aspiryna.
                Przez resztę śniadania ustalaliśmy szczegóły naszego wyjazdu. Manager załatwił nam jakiś bus, którym dotrzemy na miejsce. Tam już będzie czekać na nas jakaś przewodniczka po terenie, na którym odbywa się festiwal. Wieczorem jakiś wywiad, a później zabawa do białego rana. To nie było w moim stylu. Na ogół uchodziłam za osobę nudną, która nie lubi chodzić na imprezy. Było mi z tym dobrze i wszyscy akceptowali to, jaka jestem. Skoro tak, to ja mogłam zaakceptować ich pomysł na spędzenie kilku dni tego lata.
                Nie chciałam przypominać Niallowi, że oficjalnie podczas tej imprezy mieliśmy ogłosić nasz związek całemu światu. Fanki już od jakiegoś czasu dobrze wiedziały o naszym związku, który teraz właściwie nie istniał.
- Niall, Hazel. – Przez szparę w drzwiach do naszego pokoju zajrzała Danielle. – Mogę z wami porozmawiać?
- Pewnie – rzucił blondyn, siadając na łóżku obok mnie. – Co jest?
                Danielle nerwowo zagryzała dolną wargę. Wyglądało na to, że ma nam coś bardzo ważnego do przekazania i wcale nie jest z tego powodu zachwycona. Oparła się o ścianę, a wzrok wbiła w podłogę. Musiałam przygotować się na najgorsze. Odruchowo chwyciłam dłoń Nialla. W pierwszej chwili był spięty, ale w końcu odwzajemnił uścisk.
- Rozmawiałam z managerem – wyrzuciła z siebie wreszcie Dan. – Właściwie to Liam. No więc poprosił byście byli ze sobą mimo wszystko. Od kiedy Niall zadaje się ze zwykłą dziewczyną, notowania One Direction poszybowały w górę.  Wszyscy chcą poznać Hazel oraz usłyszeć waszą historię.
- Nie sądzę, aby…
- Hazel, poradzimy sobie.
                Miałam ochotę poprosić, by wreszcie przestał to powtarzać. Nie radzimy sobie. A przynajmniej nie w takim stopniu, jak bym chciała. Niall toleruje moją obecność, ale jesteśmy dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. Przynajmniej w jego mniemaniu.

                Uścisnęłam chyba już ze dwadzieścia dłoni, poznałam około setkę nowych ludzi, ale nie miałam zamiaru zapamiętywać ich imion. To było niewykonalne. Znajdowaliśmy się na terenie festiwalu od dobrych czterech godzin, ale jeszcze nie poszliśmy na żaden koncert. Nasza przewodniczka wyglądała na zachwyconą, że opiekuje się tak wyśmienitymi gośćmi. Ile mogła mieć lat? Pewnie z dwadzieścia. Istniało całkiem spore prawdopodobieństwo, iż również była jedną z fanek One Direction. Mniej więcej po godzinie miałam już dość pięknych uśmieszków posyłanych w stronę Nialla lub Harry’ego. Gdybym była moją siostrą, pewnie bym jej jakoś dogadała. Zamiast tego snułam się z pochmurną miną, odpowiadając na pytania jedynie półsłówkami.
- Czy możemy prosić o wspólne zdjęcie? – Pytanie pojawiało się na tyle często, że odruchowo usuwałam się na bok. Nikt nie chciał mieć na pamiątkowej fotografii jakiejś tam Hazel Prescott.
- Bo niby kim ona jest? – Do moich uszu dotarło pytanie dwóch blondynek. Nawet nie próbowały zniżyć tonu, wręcz przeciwnie. To pytanie miało mnie urazić.
                Sława nie jest dla mnie. Nigdy nawet nie dążyłam do tego, by zostać kimś. Chciałam być sobą. W którym miejscu popełniłam błąd? Przecież wiążąc się z kimś takim jak Niall Horan nie powinnam mieć złudzeń o normalności.
- Hazel, wszystko ok?
Harry chwycił mój nadgarstek w chwili, gdy próbowałam niepostrzeżenie się od nich oddalić. Uśmiechnęłam się wyjątkowo sztucznie. Kędzierzawy nie pytał o nic więcej. Otoczył mnie ramieniem i razem udaliśmy się w stronę namiotu przeznaczonego dla One Direction. Był przeogromny, a do tego wspaniale wyposażony. Trzy sypialnie, jeden pokój dzienny. Właściwie to takie małe mieszkanko. Pufy, stoliki, nawet dostęp do elektryczności oraz bezprzewodowego Internetu. A więc tak bawią się najważniejsi przedstawiciele muzycznego świata.
- Lubię podejmować decyzje pod wpływem chwili – westchnęłam, rzucając się na dmuchany materac. – Wracam do domu.
- Wracasz, co proszę?
- Stęskniłam się za rodzicami, Niall mnie nie chce, fanki najchętniej by przeczytały o mojej śmierci. Zdecydowanie wracam do domu.
- A jeśli ci nie pozwolę?
- Będziesz musiał mnie przekonać.
                Gdybym tylko wiedziała jakie konsekwencje będzie ze sobą nieść to wyzwanie do przekonywania, pewnie ugryzłabym się w język.

Och, Hazel. Twoje życie jeszcze nigdy nie było tak skomplikowane.

1 komentarz:

  1. Świetny ♥ szkoda że tak późno . Mam nadzieję że next będzie szybciej :*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy